+48 510291748

Moja wizyta w Karpaczu po 25 latach

W Karpaczu byłam ostatnio jakieś ćwierć wieku temu na studenckim obozie narciarskim. Tegoroczna śnieżna i mroźna zima skłoniła mnie jednak do ruszenia się miasta i skonfrontowania „pamięci” o umiejętnościach narciarskich z rzeczywistością. Było lepiej niż przypuszczałam. To znaczy lepiej jeśli o zaplecze techniczno-infrastukturalne, więcej wyciągów, pensjonatów, hoteli, restauracji, pubów. Wszystkiego było więcej ludzi na stokach też (niestety). Tylko moje umiejętności szusowania na dwóch deskach niestety nie wzrosły. Po kilu godzinach już jednak całkiem sprawnie zjeżdżałam z połowy Kopy i z politowaniem mogłam patrzeć na co chwilę „padających” snowboardzistów. Nabyłam nawet przekonania, że powinni mieć osobne stoki, bo po pierwsze „niszczą” je, żłobiąc głębokie kaniony (nie do jechania później po nich na nartach), a po drugie ciągle trzeba uważać, by nie najechać na leżących, przewracający się i właśnie się dźwigających po upadku. Ale ma to też dobre strony zwłaszcza dla takich mniej sprawnych jak ja – można udawać, że jedzie się wolniej właśnie ze względu na snowboardzistów. 

Ale Karpacz to nie tylko narty. Można tu też solidnie zjeść regionalne ( góralskie ;-) ) potrawy, nabyć pamiątki (ciupagi, maskotki - owieczki i psy bernardyny) a potem chwalić się znajomym, że było się na nartach w Zakopanem.

Karpacz z lotu ptaka

Zrodło: Galeria użytkowników : Karpacz.popracy.pl

Generalnie wróciłam po tygodniu wypoczęta i z lepszą kondycją fizyczną, psychiczną i emocjonalną. Wyluzowana i opalona (solaria też są dostępne). Polecam wszystkim początkującym i mniej zaawansowanym „alpejczykom” narciarski wypoczynek w apartamenty w karpaczu